Ileż to razy słyszałam, że inteligentni i dobrze wychowani ludzi nie przeklinają. Że brzydkie wyrazy to przejaw braku klasy i chamowatości.
Że tak nie wypada.
Ja jednak z przekornej natury, przestałam robić to, co wypada lub nie wypada.
Przeklinanie to nieodłączna część ludzkiej mowy i ludzkiego życia od zarania dziejów. Przeklinają wszyscy, ale nie wszyscy się do tego przyznają. Przeklinamy, gdy się uderzymy; gdy narastające w nas emocje w końcu wybuchają; gdy dzieje się cos niespodziewanego lub gdy jesteśmy niesamowicie szczęśliwi. Jest to element naszego życia tak naturalny jak czynności fizjologiczne. Jednak brzydkie słowa, jak zwykliśmy je nazywać, zmieniają się w zależności od epok i czasów. Coś, co kiedyś było przekleństwem dziś już nim nie jest, a pozostało zaledwie lekkim określeniem, akceptowanym w społeczeństwie. Czy słowa, które dziś są uznawane za wulgaryzmy, za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat będą akceptowane w takim samym stopniu jak dziś słowo kurde?
Emma Byrne pokazuje, że przeklinanie sięga początków ludzkości, a brzydkie słowa są utożsamieniem zaawansowania języka. Im bardziej język skomplikowany i rozwinięty, tym więcej w nim przekleństw. Podobnie jest z ludźmi. Jak pisze: wbrew popularnym przekonaniom ludzie z największym zakresem słownictwa mają też największy zasób wulgaryzmów (i ich używają). Podkreśla też jak przeklinanie może wpłynąć na zwiększenie progu bólu. Eksperymenty przeprowadzone na setkach studentów i ochotników pokazują, że Ci, którzy przeklinali o wiele dłużej mogli utrzymać ręce w misce lodowatej wody.
Bardzo dobrze pokazuje też naturalność przekleństw. Przytacza eksperymenty na małpach, podczas których, zwierzęta od małego były wychowywane wśród ludzi, uczone języka migowego, a jednak i tak używały przekleństw. Może nie były to słowa typu kurwa, ale i tak używały ich tak jak umiały. Nikt ich tego nie uczył, nie przeklinano w ich obecności. Ze strony małp wyszło to naturalnie. Był to kolejny etap ewolucji ich języka. Jest to prosty przekaz – nawet nie ucząc przekleństw człowieka nie sprawimy, że pewnych słów nie będzie używał w charakterze przekleństw.
Podtytuł tej książki to o pożytkach z przeklinania. Pozwalają na scalanie społeczeństw, jednoczą grupy, pozwalają wejść w społeczność i być w nim akceptowanym. A jednocześnie tworzą więzi społeczne, relacje, budują ludzką historię. Są potrzebne do rozwoju kultury i społeczeństw. Pomagają wytrzymać ból i łagodzą go, gdy jest potrzeba. Pokazują nasze uczucia i reakcje. Jak mówi autorka – przekleństwa są jak musztarda. Nie stanowią treściwego posiłku, ale w potrafią dodać smaczku i są świetnym dodatkiem.
Z tej książki wyniosłam jeden morał – ktoś to przeklina nie jest gorszy, nie jest też głupszy, gorzej wychowany, czy mniej inteligentny. Jego sposób wysławiania to wyłącznie jego decyzja, a my powinniśmy to uszanować. Bo nawet teraz pisząc tę recenzję, Word podkreśla mi to słowo na zielono i zaznacza je jago wulgarne.
Nikogo nie zachęcam do zwiększenia częstotliwości użycia bluzgów, ale weźcie je kurwa przynajmniej uszanujcie.
Tytuł: Bluzgaj na zdrowie!
Autor: Emma Byrne
Kategoria: Poradnik
Wydawnictwo: Buchmann
Liczba stron: 249
Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenskiego dziękuję wydwanictwu Buchmann!
Ja unikam przeklinania w pewnych sytuacjach. I nazywania kogoś poprzez negatywne słowa. Ale kiedy jestem zła i w gronie osób, przy których czuję się swobodnie, albo sama, bluzgam do woli 🙂
PolubieniePolubienie
I dzięki temu wyrażasz sobie 😀 jakieś ulubione przekleństwo? 😛
PolubieniePolubienie
Szczerze mówiąc, jeszcze nigdy sama z siebie nie użyłam wulgaryzmu. Niby przekleństwa mi nie przeszkadzają, ale jakoś za nimi nie przepadam… 😉
PolubieniePolubienie
Nie każdy musi ich używać 😀 ale one istnieją i ludzie będą ich używać 😀
PolubieniePolubienie